Album: Michał Cała ŚLĄSK I GALICJA

Album 'Śląsk'

Album "Śląsk i Galicja"
wydany przez Muzeum Historii Fotografii.

KONIEC ŚWIATA WEDŁUG MICHAŁA CAŁY

Michał Cała należy do wąskiego grona najwybitniejszych fotografów Śląska. Jego olbrzymi, powstający na przestrzeni czterech dekad dorobek zestawić można z pracą Maxa Steckla, czy też inspirującego się Całą młodszego o pokolenie Wojciecha Wilczyka. Jednocześnie fotografie Michała Cały wyróżniają się sposobem przedstawiania przemysłowej dzielnicy. Inaczej niż Steckla nie interesują Cały mroczne i klaustrofobiczne doświetlane sztucznym światłem reflektorów przestrzenie szybów kopalnianych. Rozpoczynając swoją życiową przygodę ze Śląskiem nie zwracał uwagi na popisowe inwestycje tow. Edwarda Gierka w rodzaju Huty Katowice chętnie dokumentowane przez twórców w rodzaju Edwarda Poloczka. Cała wymyka się propagandzie sukcesu i pozornie zbliża do popularnego w drugiej połowie lat 1970. "czarnego" fotoreportażu. Pozornie, gdyż nie ma tu łatwej, typowo fotoreporterskiej anegdoty, a na pierwszy plan wychodzi zgoła apokaliptyczny pejzaż. Fotografie często pozbawione są ludzi, a jeśli już pojawiają się to zwykle w charakterze sztafażu podkreślającego skalę przemysłowej produkcji i związanych z nią przekształceń krajobrazu. Najlepsze ze zdjęć Michała Cały są w pewnym sensie nieludzkie i zbliżają się do abstrakcji. Śląsk jest przestrzenią rozciągniętej w czasie modernizacji, która zdaje się prowadzić do nieuchronnej katastrofy. Cała w tym procesie historycznym odnajduje nie tyle piękno, co wzniosłość. Jednocześnie jego pejzaż nie ma w sobie nic z idealizacji. To przełożony na czarno-białą, kontrastową fotografię dialektyczny na swój sposób obraz wpisanego w nowoczesność konfliktu natura-kultura, człowiek-przemysł, regres-progres. Michał Cała imponuje poprzez rozmach przedsięwzięcia i nastawienie na długie, wieloletnie utrwalanie zmieniającego się obrazu Śląska. Przypomina w tym podejściu twórców z kręgu legendarnej, eksponowanej po raz pierwszy w 1975 roku w George Eastman House w Rochester wystawy New Topographics: Photographs of a Man-Altered Landscape.

Michał Cała również jest zainteresowany topografią. Tropi nie tylko zmieniający się pod wpływem człowieka pejzaż, ale również nie waha się wprowadzać do poszczególnych zdjęć wątków egzystencjalnych. Nieprzypadkowo autor często posługuje się długimi obiektywami charakterystycznie spłaszczającymi poszczególne plany obrazu. Tym samym udaje mu się stworzyć niczym w malarstwie wielkich mistrzów metaforę ludzkiego losu. Inaczej niż choćby w zimowym pejzażu Breughla, u Cały grupy rodzajowe zastępują pojedynczy przemykający przechodnie, ostatni ludzie. Specyficznie epickie podejście Cały wyróżnia go nie tylko spośród współczesnych polskich fotografów. Śląskie dzieło można czytać jak opowieść o antropocenie. Fotografie Cały można zestawiać z artystami poprzednich epok i pokoleń, a także z obrazami Śląska Jana Bułhaka, Henryka Poddębskiego, czy młodych, aktualnie tworzących fotografów w rodzaju Rafała Milacha i Michała Łuczaka. Najciekawsze jest jednak porównanie zdjęć samego Cały z różnych okresów i różnych obszarów przez niego dokumentowanych. W takim ujęciu - na wystawie czy w albumie - można zobaczyć jak zmienia się i jak rozwija zarówno jego autorska wizja, jak i sam Śląsk. Porównanie z późniejszymi nieco fotografiami Galicji pokazuje wyraźniej napięcie pomiędzy katastroficzną wizją Śląska, a zgoła sielankowym obrazem galicyjskiej wsi. Pejzaże galicyjskie przywodzą na myśl mistrzów szkoły pejzażu kieleckiego z kręgu Pawła Pierścińskiego, czy też piękno Mazowsza w obiektywie Edwarda Hartwiga. To przedstawienia świata przednowoczesnego, nierealnie pięknego i harmonijnego, w którym jest miejsce dla ludzi, jak i zwierząt. To jakby awers, jaśniejsza strona Śląska. Pełne czułości i nostalgii obrazy nie są jednak tak przekonywujące jak fotografie śląskie ukazujące rozpad więzi między ludźmi, między człowiekiem a naturą. Tak jakby losem człowieka było podporządkowanie świata. W kolejnych podróżach na Śląsk Cała zaczyna dostrzegać coś więcej niż przytłaczające zniszczenia hałdy, zdegradowaną przyrodę i pojedyncze postacie przemykające brudnymi, zabłoconymi ulicami osiedli robotniczych. W późniejszych, tworzonych już po okresie transformacji ustrojowej zdjęciach natura wydaje się wygrywać. Ludzkie dzieło ulega procesom entropii. Cała odwiedza sobie dobrze znane miejsca i fotografuje je ponownie. W czasie zmierzchu realnego socjalizmu i późno kapitalistycznej jutrzenki ustrojowej rozpadają się fabryki, demontowane są monstrualne konstrukcje, w czarno-białym świecie pojawia się kolor. Cała wprowadza w kadr mocne, barwne plamy szyldów, reklam, względnie nowych modeli samochodów. Od szarego tła odcina się czerwień cegieł, zieleń drzew i trawy. Kolorowe fotografie mogą budzić konsternację miłośników czarno-białej, klasycznie szlachetnej fotografii, ale Cała nie epatuje feerią barw, niczym oskarżany o zakłamanie obrazu Śląska Tomasz Tomaszewski. Kolor w tych zdjęciach oznacza normalność, codzienność. Tak jakby okres burzy i naporu już się skończył. Jakby wraz z PRL-em nieludzki czas dobiegł kresu. Ta zwyczajność intryguje, ale nie porywa już jak czarno-białe pejzaże z końca świata. Jest nieco czyściej, minimalnie ładniej. Jest normalnie, jak to we współczesnej Polsce. Tylko porośnięte coraz gęstszą roślinnością hałdy i szkody górnicze, sztuczne jeziora i zalewy, spękane i grożące zawaleniem budynki przypominają jeszcze o nie tak dawnej, a już dostępnej tylko na fotografiach przeszłości. W tym pejzażu bliskim i odległym zarazem, pośród obiektów przypominających piramidy lub budowle zaginionych cywilizacji swobodnie krąży fotograf.

Adam Mazur
2015